Na zewnątrz stacji benzynowej

Zatrzymalam sie pod stacja benzynowa, a dokladniej na jej parkingu. Po drodze rozjechalam chyba kilkunastu sztywnych. Ehh.. Wspolczuje tym ludziom. Na zakretach ledwo wyrabialam, ale samochod nie wygladal najgorzej. Tylko raz przez czas jazdy uderzylam w slup stojacy obok drogi.
-Uf... - odetchnelam z usmiechem. Tego bylo mi potrzeba. Adrenalina zwiazana z jazda samochodem. Moze nie byl to samochod wyscigowy, ale zawsze cos.

-Rowerem też tak dobrze jeździsz? - powiedział z podziwem. -zatankujesz sama? Chce sprawdzić czy mają papierosy. - powiedział wychodząc z samochodu.

-Nie jezdze rowerem.. Nawet nie mam prawa jazdy, ale to niewazne - odparlam wysiadajac. Zamknelam drzwi od samochodu.
-Papierosy? Pod szuflada kasy pewnie

Nie spodziewanie z środka stacji benzynowej wyszedł skażony. Nie wydawał się zbyt groźny. Nawet nie miał jednej ręki. Zmierzał w stronę Loki'ego dość szybkimi krokami mając za chwilę zamiar za atakować. Wydawał z siebie co raz głośniejsze irytujące krzyki..

Odsunęłam się do tyłu słysząc krzyk. Cholera! Jak nie przestanie się drzeć to sprowadzi tu innych! 
-Sprawdź czy nie ma tu nikogo z zarażonych! - rozkazałam i podbiegłam do zombiaka chcąc pozbawić go głowy.

Ominął szybkim krokiem szwendacza. Już przywykł do widoku trupów którzy wstają. Nie bał się jednym mało groźnym zombie. Zajrzał przez szybę do środka stacji. Wyjął pistolet i trzymał go w ewentualnej gotowość. Gdy upewnił się że potencjalnie jest czysto. Odwrócił się do Alex by znaczyć jak sobie radzi

-Co za upierdliwce! - warknelam wbijajac ostrze w czaszke potwora. Zagryzlam warge, gdy krew prysnela mi na twarz. Fuj... Smierdziala na kilometr.

-Jest okey? - Krzyknął do niej i zaczął otwierać drzwi do stacji. -Poszukam tych fajek i sprawdzę czy w środku nic się nie kręci. Zatankuj i wynosimy się z tego bagna. - Powiedział z wyczuwalnym zmęczeniem w głosie. Miał już dość wrażeń na dziś.
NP.: Środek Stacji bezynowej

Wyciagnelam katane i strzepalam z niej krew. Czarna... Ochydna jak cholera. Wyjelam banke na paliwo i zaczelam nalewac do banki. Resztka zatankowalam samochod. Uh...

-Już jestem. - powiedział z papierosem w ustach. Nie był głupi nie odpali na stacji. -Orientuj się! - rzucił ku dziewczynie flakonik olejku goździkowego. -Najlepiej tym ścieraj krew z miecza. - Wsiadł do samochodu i czekał na Alex.

Zlapalam flakonik prawie go upuszczajac. Napelnilam w sumie kilka kanistrow paliwem i spakowalam wszystko do bagaznika. Westchnelam cicho...

Spojrzał na dziewczynę. -Już prawie jest bezpiecznie. Musimy teraz tylko wrócić do Willow. Jedź ostrożnie. Jesteśmy jak bomba z tym paliwem. - Loki otarł ręką jej ramię.

-Nie prowadzę... Mam to w dupie. ty prowadź... - odparłam i odchyliłam głowę do tyłu siadając na miejsce pasażera. Spojrzałam na jego rękę zdziwiona. Co to niby miało być?

-Właściwie słusznie. Zasłużyłaś sobie. - Loki wsiadł na miejscu kierowcy i szybko ruszył samochód. Im szybciej dojadą tym szybciej będą bezpieczni ale łatwiej o wypadek. Nie ma czasu na trzeźwe myślenie. Trzeba działać skutecznie. Loki postawił na szybki dojazd
Np. Sala Bankietowa